Dlaczego liturgia

Jesteśmy misterium wobec misterium istnienia

Co robić, żeby pójść za Chrystusem, żeby odkrywać w sobie prawdę, pójść za nią i dochodzić do prawdziwego życia. U podstaw tego, co podejmujemy, musi stać odkrycie podstawowej prawdy o nas samych, że jesteśmy wewnętrznie bardzo pogubieni. W Liście do Rzymian w 7. rozdziale św. Paweł mówi o tajemnicy grzechu pierworodnego. Pomimo tego, że rozpoznajemy Prawo Boże, czy to jako prawo zapisane w Biblii, czy jako prawo naturalnie zakodowane w naszym sercu, i uznajemy je za dobre, to jednak w praktyce robimy coś, co jest z nim sprzeczne. W naszym ciele, to znaczy w nas zwróconych do świata, mieszkają namiętności, które nas zniewalają i prowadzą do robienia zła zamiast dobra. Tę skłonność wewnątrz nas, skłonność, która nas przerasta, nazywamy grzechem pierworodnym. Ten grzech nas niszczy. Święty Paweł pisze:

Wiemy przecież, że Prawo jest duchowe. A ja jestem cielesny, zaprzedany w niewolę grzechu. 15 Nie rozumiem bowiem tego, co czynię, bo nie czynię tego, co chcę, ale to, czego nienawidzę – to właśnie czynię (Rz 7,14n).

Jednak jeżeli robimy to, czego nie chcemy, to nie jest to nasze działanie, ale mieszkającego w nas grzechu: Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który we mnie mieszka (Rz 7,20). Niezmiernie ważne w naszym życiu jest odkrycie, że nie jesteśmy tożsami z mieszkającym w nas grzechem! Nie musimy zatem naszego grzechu bronić lub tłumaczyć. 

Dalej św. Paweł pisze: Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie wyzwoli z ciała, [co wiedzie ku] tej śmierci? (Rz 7,24). Tajemnica nieprawości, jak ją się nazywa w teologii, jest w nas ogromną siłą i trzeba sobie z niej zdawać sprawę. Nikt z nas nie jest od niej wolny, każdy dźwiga na sobie jej piętno. Stąd istnieje ogromne niebezpieczeństwo pozostawania we własnej subiektywności. Trzeba sobie bardzo mocno uświadomić, że nikt nie jest dobrym sędzią we własnych sprawach. Nikt nie jest mistrzem dla siebie samego. Nasza subiektywność, która jest uwikłana w misterium nieprawości, nie jest dobrym punktem odniesienia. Potrzebna jest nam pomoc z zewnątrz. 

Właściwą odpowiedzią na 7. rozdział Listu do Rzymian jest 8. rozdział tego Listu, w którym św. Paweł mówi, że w Chrystusie jest uwolnienie, to On nam daje wolność, ale trzeba w Niego wejść, zakorzenić się w Nim. Co to konkretnie znaczy? Niewątpliwie oznacza to słuchanie Jego przykazań i wypełnianie ich, tj. wypełnianie przykazania miłości: Kto ma przykazania moje i je zachowuje, ten Mnie miłuje (J 14,21). W innym miejscu mówi: Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale (Mt 7,24). To jest pierwszy i najważniejszy wymiar pójścia drogą, którą jest Chrystus. Jest to sprawa zasadnicza: musi istnieć w nas harmonia między tym, co uważamy za prawdę, a tym, co w życiu w praktyce robimy. Jeżeli nie ma tej harmonii, to okłamujemy siebie samych i nie idziemy drogą prawdy rozumianej w metaforze skały, tj. jako coś, na czym możemy się oprzeć i czemu możemy zawierzyć, bo nas to nie zawiedzie. Jeżeli coś uznajemy za prawdę, to musimy się tego trzymać i za tym pójść. Inaczej rozumiemy ją jedynie jako prawdę teoretyczną, niekonieczną. Realizacja jest gwarancją, że idziemy tą drogą. Jeżeli istnieje rozbieżność między słowami a czynami, to znaczy, że trwamy w kłamstwie. Po owocach bowiem poznajemy. Wpierw odnosi się ta prawda do nas samych. Po owocach w naszym życiu poznajemy, czy żyjemy w prawdzie. W drugim rzędzie odnosi się to także do poznania prawdy o innych.

Natomiast w życiu duchowym istnieją ważne praktyki bardzo mocno związane z naszą relacją do Boga, które uczą nas i wprowadzają w autentyczną więź z Nim. Do nich należą: liturgia, modlitwa osobista i lectio divina. Te trzy praktyki są też fundamentem życia według Reguły św. Benedykta. Święty Benedykt mówi, że liturgia jest najważniejszym dziełem, jakie mnisi podejmują. Ona też według niego staje się punktem odniesienia dla innych działań. Wyraża to autentyczne hasło św. Benedykta, którym są słowa zaczerpnięte z Listu św. Piotra: „Aby we wszystkim Bóg był uwielbiony” (1 P 4,11 – RegBen 57,9). Uwielbienie Boga jest zasadniczym sensem i celem liturgii. Podobnie jak św. Benedykt mówi Drugi Sobór Watykański w Konstytucji, wskazując na liturgię jako na „szczyt i źródło, z którego wypływa cała moc Kościoła” (zob. KL 10).

Takie słowa, mówiące że coś jest szczytem i jednocześnie źródłem mocy, nie zostały wypowiedziane w stosunku do innych wymiarów życia duchowego, czy to dogmatyki, czy moralności, ani nawet w odniesieniu do modlitwy osobistej czy działań ascetycznych lub działalności charytatywnej. Jest to bardzo wymowne. 

Wyżej pisaliśmy już, dlaczego się tak dzieje. Wiąże się to z podstawową prawdą o człowieku, że on jest stworzony na obraz i podobieństwo Boga i w związku z tym swoją tożsamość odnajduje tylko przed Bogiem, a raczej w Nim. Poza Bogiem nie możemy odnaleźć pełnej tożsamości. Możemy stać się sobą w pełni tylko przed Bogiem. Jest to prawda, która w naszym codziennym życiu jest zupełnie zapoznawana. Nikt o niej nie pamięta na co dzień i wydaje się, że nawet nic o niej nie wie. Raczej wydaje się nam, że mamy swoją tożsamość taką, jaką wydaje się nam, że mamy i jako tacy mamy przed Bogiem wykazać się postępowaniem moralnie dobrym, aby otrzymać od Niego w nagrodę życie wieczne. Natomiast, sami nie wiemy, kim jesteśmy, jesteśmy dla siebie misterium. Jesteśmy sobie dani, jakby nie wiadomo dlaczego i po co. Nie znamy naszego początku ani kresu. Natomiast otrzymaliśmy zdolności poznawcze, a także zdolność komunikowania się z innymi i wolę, dzięki której możemy wybierać. I poprzez to wybieramy swoją tożsamość. 

Zasadniczą sprawą dla nas jest rozeznanie. Okazuje się, że gdzieś w naszym wnętrzu mieszka głębia misterium Boga. Święty Augustyn napisał o niej: „Bóg jest bliżej nas niż my sami siebie”. Bardzo ważny dla nas jest dialog z tym misterium, z którego wyrastamy. Nie jest nam on dany wprost, jak coś, po co możemy wyciągnąć rękę, gdyż dotyczy nas samych, naszej tożsamości. Nasze „ja” w istocie jest odpowiedzią. W zależności od tego, na co jest odpowiedzią, taką posiada głębię. Jeżeli jest odpowiedzią na głos z zewnątrz, jest jedynie „ja” funkcjonalnym, podmiotem odnajdywania się w świecie wobec przedmiotów i innych ludzi. Natomiast najistotniejszy dialog rozgrywa się z misterium, które istnieje w nas samych, dialog z czymś, co jest „bliżej nas, niż my sami siebie”! Jest to dla nas niezmiernie trudne do uchwycenia. 

Czasami uświadamiamy sobie ten wewnętrzny dialog, gdy nas coś zaboli w wymiarze duchowym, gdy budzi się refleksja dotycząca sensu naszego życia. Podobnie, jak dopiero kiedy nas coś zaczyna boleć, poznajemy wartość zdrowia. Wcześniej uważamy zdrowie za coś oczywistego, co się nam należy. Podobnie budzi się w nas refleksja, a jednocześnie świadomość tego, o co chodzi w naszym życiu wtedy, kiedy czegoś doświadczamy. Czasami jest to cierpienie, czasami jest to zdziwienie albo zachwyt nad wielkością lub pięknem świata, ale zawsze tylko wtedy prowadzi do rozpoznania misterium, gdy budzi głęboką reakcję. W istocie bowiem jesteśmy odpowiedzią na Boże wezwanie. W 1. Liście św. Jana czytamy tak o miłości, która jest istotą naszego życia w pełni:

W tym objawiła się miłość Boga ku nam,
że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat,
abyśmy życie mieli dzięki Niemu.
10 W tym przejawia się miłość,
że nie my umiłowaliśmy Boga,
ale że On sam nas umiłował
i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy (1 J 4,9n).

Miłość Boga do nas jest pierwsza.

Bóg zaś okazuje nam swoją miłość [właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami (Rz 5,8). 

Najpierw musimy usłyszeć, zobaczyć, uprzytomnić sobie Bożą miłość, zdać sobie z niej sprawę, dotknąć jej. Dopiero wtedy, kiedy do nas, do naszego serca dochodzi świadomość Bożej miłości, możemy dać Mu swoją odpowiedź. Inaczej nasza wiara może sprowadzać się do idei, do filozofii życia przez nas przyjętej. To jednak jeszcze nie jest wiara. Porządek, że Bóg wzywa, my zaś odpowiadamy jest fundamentalny. Jesteśmy obrazem Boga, a nie źródłem. Nie jest tak, jak w filozofii Feuerbacha, który twierdził, że człowiek wymyślił Boga na swój obraz. Niewątpliwie istnieją postawy o charakterze religijnym, o których można by powiedzieć, że człowiek wymyśla sobie boga. Nawet w odniesieniu do Boga żywego nasza wyobraźnia buduje się na podstawie doczesnych wyobrażeń, stąd skojarzenia o ludzkim kształcie. Zawsze jednak ten obraz jest na miarę człowieka. Natomiast nasze duchowe doświadczenie mówi nam, że odkrywamy misterium Boga obecnego, misterium, które nas całkowicie przerasta, a nasza wiara w postaci doktryny czy obrazu Boga jest ledwie próbą ujęcia doświadczanego misterium, a nie jego dokładnym opisem i wyjaśnieniem. 

Jednocześnie dialog z Bogiem odnosi się do innych ludzi, a właściwie do każdego człowieka i nas wszystkich jako ludzi. Obok misterium wewnątrz każdego z nas istnieje misterium dialogu Boga z całą ludzkością. Bóg się objawia w historii ludzi. Można nawet powiedzieć, że właściwym partnerem Boga jest wspólnota ludzi, konkretnie lud Boży. Wszystkie jednostki pojawiające się w tej historii pojawiają się w niej jako członkowie ludu Bożego i obdarzone konkretną misją w odniesieniu do ludu. W tej historii Bóg się objawił i przemówił do nas. Powstała cała tradycja dialogu z Bogiem i Jego kultu. My na pewnym etapie historii włączamy się w ten trwający od wieków, a właściwie od samego stworzenia świata, misteryjny dialog z Bogiem. Uczestniczymy w misterium spotkania z Bogiem. W naszym życiu powtarzają się analogiczne historie jak w życiu postaci biblijnych. Ich sens jest podobny, a Bóg na krzywych liniach naszego życia pisze swoją historię naszego zbawienia. Tę prawdę wyraża liturgia. Stając na liturgii przed Bogiem, musimy pamiętać, że uczestniczymy w misterium, które nas całkowicie przerasta. 

Najważniejszą sprawą w dojściu do naszego osobistego dialogu z Bogiem jest słuchanie takie, aby usłyszeć, bo tylko wtedy możemy dać odpowiedź. Można bowiem słuchać tak, że się nie usłyszy albo słysząc, ignorować to, co się usłyszało lub troski tego świata na tyle przygłuszą Boże wezwanie, że nie jesteśmy w stanie na nie odpowiedzieć. Wydaje się, że tak się zachowuje wielu ludzi w kościele podczas liturgii. Wielu spędza ten czas w jakiejś półświadomości. Taka postawa jest fatalna w swoich skutkach, gdyż powoduje, że nie możemy się prawdziwie spotkać z Bogiem. A fundamentalną zasadą życia duchowego jest prawda, że jeżeli w nas ma się coś istotnego dokonać, to tylko jako odpowiedź na Boże wezwanie. Jeżeli sami sobie coś postawimy jako zadanie, np. jakiś ideał, to nigdy nasze działania nie doprowadzą do pełnego dobra. Zawsze będą miały one swoje słabe strony, a ostatecznie ta słabość na tyle się ujawni, że przekreśli sens naszego przedsięwzięcia.

Stąd fundamentalną sprawą jest umiejętność stanięcia przed Bogiem w świadomości, że jest to misterium, które nas przerasta. Nasze życie chrześcijańskie zaczyna się od sakramentu chrztu, o którym św. Paweł pisze: 

Czyż nie wiadomo wam, że my wszyscy, którzyśmy otrzymali chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć? 4 Zatem przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my postępowali w nowym życiu – jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca (Rz 6,3n).

Wobec tego musimy wiedzieć, że właściwą postawą jest postawa ucznia, który przychodzi do szkoły i ma się nauczyć czegoś, czego nie wie. Sami z siebie tego nie wiemy, kim jest Bóg, przed którym stoimy, nie wiemy nawet, kim dla Niego jesteśmy i kim jest On dla nas. Musimy to wszystko rozpoznać i się nauczyć nawiązywać żywą relację z Bogiem. Nikt z nas nie umie się modlić, ale cały czas się uczymy. Nikt z nas nie umie kochać prawdziwie, tylko nieustannie miłości się uczymy. Liturgia jest zasadniczą szkołą stawania przed Bogiem i dialogu z Nim. Na niej uczymy się świadomości życia w misterium, uczymy się języka naszego dialogu i właściwej postawy. Posiada ona bowiem wypracowany przez wieki i pokolenia rytuał, treści i gesty, w które sami wchodzimy. Jak uczniowie mamy wejść w nią i pozwolić się pociągnąć, pozwolić się wprowadzić w misterium. O takiej postawie mówi św. Benedykt w swojej Regule w 19. rozdziale: 

Zastanówmy się zatem, jak należy zachowywać się w obliczu Boga i Jego aniołów, i tak śpiewajmy psalmy, 7 aby nasze serce było w zgodzie z tym, co głoszą nasze usta (RegBen 19,6–7).

Mówiliśmy, że serce jest misterium ukrytym w nas samych (zob. s. ). Właśnie to „serce ma iść za tym, co mówią usta”. Święty Benedykt w tym miejscu mówi bardziej o liturgii godzin niż o liturgii sakramentalnej, ale jego słowa odnoszą się również np. do Eucharystii, w odniesieniu do której do podanych słów trzeba jeszcze dodać „gesty i znaki”. Słowa i gesty mają nas wprowadzać w misterium spotkania. Liturgia jest wejściem w misterium wysławiania Boga w Jego przedziwnych dziełach. Jest to misterium, które trwa odwiecznie. My na pewnym etapie historii weszliśmy w to odwieczne uwielbienie Boga, które rozciąga się na cały świat. Kiedy stajemy podczas liturgii, jak o tym mówi św. Benedykt, stajemy „wobec aniołów”, wobec których „śpiewamy psalmy Bogu”. Musimy pamiętać, że uczestniczymy w liturgii niebieskiej, która trwa odwiecznie. Wchodzimy w misterium wszystkich stworzeń, które zostały obdarowane przez Boga i w odpowiedzi oddają Bogu cześć i uwielbienie. 

Liturgia przez to, że jest nam dana przez Kościół, jest pewną obiektywną formą. Podczas liturgii nie jesteśmy spontanicznie twórcami tego, co robimy, ale spełniamy jedynie przydzieloną nam funkcję. Tutaj najczęściej spotykamy się z nieporozumieniem i z tej racji liturgia jest dla wielu nudna, gdyż cały czas powtarza się to samo, czyli z góry wiadomo, co potem nastąpi. My natomiast chcielibyśmy różnorodności, spontanicznego wyrażania siebie. Tak jest podczas modlitwy indywidualnej. W różnych grupach modlitewnych praktykuje się różne rodzaje modlitwy spontanicznej, trzeba jednak pamiętać, że to nie jest liturgia (!), ale modlitwa indywidualna prowadzona wspólnie. Istnieje zasadnicza różnica pomiędzy liturgią i modlitwą indywidualną. O ile w liturgii chodzi o to, byśmy sercem podążali za wypowiadanymi słowami i szli za dynamiką gestów i znaków, o tyle w modlitwie indywidualnej powinniśmy spontanicznie odpowiadać na to, czego doświadczamy i co odczuwamy w sobie. W modlitwie indywidualnej ważne jest to, byśmy byli jak najbardziej autentyczni. W liturgii natomiast wchodzimy w misterium, które nas absolutnie przerasta i dlatego potrzebna jest bojaźń Boża, pokora, skromność i wsłuchanie się i pójście sercem za tym, co jest wypowiadane i co wyraża rytuał. Pomiędzy liturgią i modlitwą indywidualną istnieje zatem istotna różnica wymagająca od nas innej postawy. 

Psalmy szkołą żywej relacji z Bogiem żywym

Człowiek zajmuje bardzo szczególną pozycję wśród całego stworzenia na ziemi. Jest z ziemi ziemski a jednocześnie, mając ducha od Boga, posiada w sobie pierwiastek niebieski. Dlatego jest pośrednikiem pomiędzy światem stworzonym i Bogiem. W zamyśle Bożym jest kapłanem całego świata. Jest to jednocześnie jego najwyższa godność i zadanie. Dlatego też jest powołany do oddawania Bogu czci. O ile cała przyroda robi to w sposób nieświadomy przez samo życie z jego dynamizmem, o tyle człowiek jest wezwany do świadomego i dojrzałego oddawania Bogu czci. Jest to jednocześnie jego najważniejszy i najbardziej godny czyn. W Piśmie Świętym widzimy stopniowe kształtowanie się tradycji kultu i liturgii. Wielką rolę odgrywały psalmy, których śpiew stał się podstawą codziennej liturgii. Do dzisiaj są one także podstawą liturgii chrześcijańskiej. W 3. rozdziale Listu do Kolosan czytamy: 

Słowo Chrystusa niech w was mieszka w [całym swym] bogactwie: z całą mądrością nauczajcie i napominajcie siebie, psalmami, hymnami, pieśniami pełnymi ducha, pod wpływem łaski śpiewając Bogu w waszych sercach. 17 A cokolwiek mówicie lub czynicie, wszystko [niech będzie] w imię Pana Jezusa, dziękując Bogu Ojcu przez Niego (Kol 3,16n). 

Kiedyś dziwiły mnie słowa mówiące, że poprzez „psalmy, hymny i pieśni pełne ducha” mamy się uczyć mądrości. Psalmy są utworami poetyckimi – dlaczego zatem z nich, a nie np. z ksiąg mądrościowych takich, jak: Księga Mądrości Syracha, Księga Przysłów, Księga Mądrości? Dlaczego św. Paweł pisze, że mamy się nauczać i napominać psalmami, hymnami i pieśniami pełnymi ducha, które mają zasadniczo charakter uwielbiający? 

Dużo do myślenia daje to, że w tekstach Nowego Testamentu z Ksiąg Starego Testamentu najczęściej cytowane są psalmy. Okazuje się, że psalmy odsłaniają najgłębszą prawdę o Chrystusie może właśnie dlatego, że są to teksty poetyckie, metaforyczne, wznoszące się w swoim uniesieniu poetyckim ponad zwykłą ziemską racjonalność. Ale nawet śmiałe metafory i poetyckie uniesienie w zestawieniu z tym, co się wydarzyło naprawdę przez narodzenie, nauczanie, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa i tak nie dosięgły misterium Boga objawiającego się w Osobie Jezusa z Nazaretu. To misterium wcielonego Syna Bożego całkowicie przerasta nasze ludzkie wyobrażenia i myśli. Do dzisiaj żydzi nie są w stanie zrozumieć i przyjąć, że Bóg mógł się wcielić i mógł ponieść śmierć i to tak haniebną! I w tym kontekście właśnie dzięki temu, że psalmista mógł sobie pozwolić na górnolotność, na śmiałe uniesienie myśli, psalmy okazały się bliższe prawdzie niż jakikolwiek tekst dyskursywny, który musiał się trzymać znanej ludziom logiki i ziemskiego realizmu. 

Jest jednak i druga racja szczególnego miejsca psalmów w Biblii, może nawet ważniejsza niż podana wyżej. W Księdze Psalmów mamy do czynienia zawsze z żywym dialogiem z Bogiem. Jest to autentyczny dialog psalmistów z Bogiem i to w kontekście prawdziwych, życiowych doświadczeń i problemów psalmisty. W psalmach zawarty jest zatem wymiar egzystencjalny, a nie jedynie dyskursywny. Pod koniec Księgi Syracha odnajdujemy bardzo piękny tekst: 

Będąc jeszcze młodym, zanim zacząłem podróżować, szukałem jawnie mądrości w modlitwie. U bram świątyni prosiłem o nią i aż do końca szukać jej będę. W jej rozkwicie, jakby dojrzewającego winogrona, serce me nią się rozradowało, noga moja wstąpiła na prostą drogę, od młodości mojej idę jej śladami. Nakłoniłem tylko trochę ucha mego, a już ją otrzymałem i znalazłem dla siebie rozległe wykształcenie (Syr 51,13–16). 

Charakterystyczne jest to, że Syracydes szukał mądrości nie w uczonych pismach, traktach teologicznych czy filozoficznych tylko w modlitwie! I rzeczywiście tutaj jest źródło mądrości, bo źródło naszego życia i tożsamości jest w Bogu, który nas stworzył na swój obraz i podobieństwo. Oczywiście nie chodzi w tym przypadku o rutynową dewocję, ale o autentyczną modlitwę, która jest wsłuchiwaniem się w żywego Boga. I właśnie psalmy uczą nas „nakłonienia ucha”. Ks. Józef Tischner pisał, że „myślenie jest skupieniem się w słuchaniu”. To harmonizuje z właściwą postawą, jaką powinniśmy mieć podczas liturgii: „niech serce idzie za tym, co mówią usta”, czyli niech skupią się w słuchaniu psalmów i świętych tekstów. Liturgię charakteryzuje postawa pełna skupienia w słuchaniu, świadomości tego, że to, w czym uczestniczymy, co wypowiadamy, a co jest zasadniczo słowem Bożym, absolutnie nas przerasta. I kiedy pozwalamy prowadzić się temu, co nas przerasta, nasze serce się rozszerza i rozpoznaje mądrość, która jest nam dana.

Liturgia jest od wieków misterium trwającym przed obliczem Boga. My się jedynie w to misterium włączamy tak samo, jak przez narodzenie włączamy się w istnienie, które nam zostało dane. Odkrywamy, że jesteśmy jednymi ze współbraci w całym świecie ludzi, a nawet całej przyrody, wszystkiego, co jest. Jesteśmy uczestnikami życia, które zawsze jest jakąś wspólnotą i wymianą. Nic nie żyje solo. I tak jest w liturgii, włączamy się w misterium rzeczywistości w jej najgłębszym, najszlachetniejszym wymiarze.

Pewien rabin mówił swoim uczniom: „Kiedy wypowiadasz słowo przed Bogiem, wejdź w nie cały”. Właśnie o to chodzi w liturgii, żeby wejść w jej słowo całemu, a poprzez to samemu stanąć przed Bogiem. Tak się dzieje, bo w istocie podmiotem liturgii jest Chrystus, a my jedynie wchodząc w Jego misterium, uzyskujemy udział w Jego modlitwie. Musimy sobie z tego zdawać sprawę. Stajemy przed czymś, co nas przerasta i mamy udział w czymś, co ma wartość o wiele większą niż zdajemy sobie sprawę, gdyż uczestniczymy w modlitwie samego Jezusa. 

Są dwie podstawowe prawdy odnoszące się do naszego życia: jedna mówi, że najpełniej odnajdujemy siebie przed Bogiem i tylko przed Bogiem naprawdę możemy stać się sobą w pełni; druga jest podobna, a właściwie jest drugą stroną pierwszej, że najpełniej spotykamy się z drugim człowiekiem poprzez Boga, poprzez misterium uczestnictwa w Bogu. Odkrycie wspólnoty dzieci Bożych polega na tym, że podobnie jak my jesteśmy odpowiedzią na Boże wezwanie, także ten drugi jest taką odpowiedzią na Boże wezwanie. Razem uczestniczymy w tym samym misterium bycia odpowiedzią na Boże wezwanie, a tym samym jesteśmy braćmi zrodzonymi z tego samego Ojca, źródła naszego istnienia. I stąd wspólne stawanie przed Bogiem w odwiecznym misterium istnienia jest wsparciem i pogłębieniem. Nie darmo Pan Jezus mówi: gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich (Mt 18,20). Jest to misterium, które Chrystus nam zostawił.

W psalmie 150., ostatnim w Księdze Psalmów, psalmista jest świadomy, że uczestniczy w liturgii całego stworzenia:

Chwalcie Pana w Jego świątyni, 
chwalcie Go na wyniosłym Jego nieboskłonie! 
2 Chwalcie Go za potężne Jego dzieła, 
chwalcie Go za niezmierzoną wielkość Jego! 
3 Chwalcie Go dźwiękiem rogu, 
chwalcie na harfie i cytrze! 
4 Chwalcie Go bębnem i tańcem, 
chwalcie na strunach i flecie! 
5 Chwalcie Go na dźwięcznych cymbałach, 
chwalcie na cymbałach brzęczących: 
6 Wszystko, co żyje, niech chwali Pana! 

Rzeczywiście jest to doksologia, czyli końcowe uwielbienie Boga. Chwalcie Pana – Hallelu Jah(we), czyli Alleluja, które szczególnie często rozbrzmiewa w psalmach. Cały psalm 150. jest oparty na Alleluja, które wyraża uwielbienie rodzące się z podziwu. Podziwu wobec tego, co człowiek widzi, postrzega, poznaje. Jednocześnie uwielbienie niesie w sobie radość i uniesienie, które się wyrażają śpiewem, tańcem. Spontanicznie rzecz biorąc, takie uwielbienie jest wyrazem, odpowiedzią na doświadczenie czegoś wspaniałego, czyli radości z doświadczenia pełni życia. Psalmy nazwane są w Starym Testamencie tehillim, czyli pieśni pochwalne. W nich są zgromadzone treści z wszystkich innych Ksiąg, są rodzajem streszczenia Starego Testamentu. Odwzorowują strukturę Pięcioksięgu, bo są podzielone na pięć części. Są z jednej strony wyrazem pełni życia, jednocześnie są swoistym planem życia. Istnieje szereg psalmów mądrościowych. Do nich należy 1. Psalm, który podaje wskazania mądrościowe odnoszące się do naszego życia: Szczęśliwy mąż, który nie idzie za radą występnych (Ps 1,1). Natomiast Psalm 150. wypowiada uwielbienie, które jest wyrazem osiągnięcia pełni życia.

W kontekście liturgii, śpiewu i recytacji tekstów biblijnych warto sobie zdać sprawę z tego, że nasza mowa ma cztery zasadnicze funkcje. Jest funkcja informacyjna – informujemy, przekazujemy innym wiadomości, dzielimy się myślami. Dalej istnieje funkcja impresywna, która wyraża wolę. Ona w modlitwie odgrywa bardzo ważną rolę. I tak, kiedy mówimy do Boga: „Ojcze nasz, który jesteś w niebie, święć się imię Twoje”, to wyrażamy chęć, wolę, żeby Jego imię było uwielbione w całym stworzeniu. „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj” – wyrażamy swoją wolę i pragnienie. Istnieje jednak jeszcze funkcja ekspresywna, która wyraża stan ducha. Do niej należy np. zachwyt i uniesienie. Tę funkcję ekspresywną traktujemy zazwyczaj marginalnie jako wyraz emocjonalnego przeżywania. Natomiast gdy się zastanowimy głębiej, to funkcja ekspresywna wyraża to, co najważniejsze w naszym życiu, dlatego że w tej funkcji wyraża się życie. Informacja sama w sobie jest w pewnym sensie obojętna, może być pozytywna, negatywna, ale sam przekaz informacji jest neutralny. Natomiast ekspresja jednocześnie powoduje, że w niej wyrażamy siebie, sami w niej jesteśmy. To w ekspresji może się zrealizować rada: „Kiedy mówisz słowo przed Bogiem, wejdź w nie cały”. Trudno wejść całemu w informację. Natomiast gdy pojawia się dialog miłości między dwojgiem ludzi, to funkcja ekspresywna staje się zasadniczym sposobem komunikowania się, bo w niej człowiek najlepiej siebie przekazuje. Ekspresja pobudza do życia, do radości lub odwrotnie do smutku, żalu… Ona nie tylko wyraża, lecz jednocześnie pomaga żyć i włącza innych w nasze życie. 

Pan Jezus pytany o modlitwę odpowiada: Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze, niech się święci Twoje imię (Łk 11,2). W tym przypadku spotykamy się z jeszcze inną funkcją języka: z funkcją fatyczną. Jest ona wezwaniem skierowanym do innej osoby, a także podtrzymywaniem trwającego dialogu. Warto sobie zdać sprawę z różnicy pomiędzy sytuacją zwracania się bezpośrednio do Boga słowem „Ojcze!” (funkcja fatyczna), a np. wykładem katechety dla dzieci: „Pan Bóg jest naszym Ojcem” (funkcja informacyjna). Kiedy mówimy „Ojcze!”, całymi sobą jesteśmy w tym słowie i przez to, że tak zwracamy się do Boga, uznajemy Go za swojego Ojca i budujemy pomiędzy Nim a sobą relację Ojciec – dziecko. Wypowiedziane podczas modlitwy słowo „Ojcze!” staje się kluczem do Boga. Zawiera się w nim prawda, że Bóg jest Ojcem, ale jednocześnie powstaje prawdziwa relacja między nami a Bogiem, relacja pełna zawierzenia Bogu. To jedno słowo wyraża i wypowiada więcej niż wiele słów wypowiedzianych jako informacja. Zresztą w samej funkcji informacyjnej nie ma przekazu życia. 

Właśnie funkcja fatyczna jest niezmiernie ważna w psalmach i w modlitwie w ogóle. Istotne podczas modlitwy i liturgii jest wejście w relację, w której jest życie. W samej refleksji czy intelektualnej wiedzy życia nie ma. Refleksja i wiedza pomagają odkryć prawdę, ale aby w nią wejść, trzeba nawiązać żywą więź. W Katechizmie czytamy o modlitwie osobistej: 

Dawca jest cenniejszy niż udzielony dar – On jest „Skarbem”, a jest w Nim serce Jego Syna; dar jest udzielany „jako dodatek” (KKK 2604).

Apokalipsa – objawienie z głębi liturgii 

Pismo Święte kończy się Apokalipsą. Jest to księga pisana w istocie na kanwie liturgii i dlatego liturgia jest kluczem do jej zrozumienia. Na początku Apokalipsy są trzy rozdziały zawierające listy do siedmiu Kościołów. Jednak te listy są, jak się okazuje, późniejszym dodatkiem do pierwotnego tekstu. Księga Apokalipsy zaczynała się pierwotnie od czwartego rozdziału, który wprowadza nas na liturgię niebieską: 

1 Potem ujrzałem:
oto drzwi otwarte w niebie,
a głos, ów pierwszy, jaki usłyszałem,
jak gdyby trąby rozmawiającej ze mną, powiedział:
«Wstąp tutaj, a to ci ukażę, co potem musi się stać».
2 Doznałem natychmiast zachwycenia:
A oto w niebie stał tron
i na tronie [ktoś] zasiadał.
3 A Zasiadający był podobny z wyglądu do jaspisu i do krwawnika,
a tęcza dokoła tronu – podobna z wyglądu do szmaragdu.
4 Dokoła tronu − dwadzieścia cztery trony,
a na tronach dwudziestu czterech siedzących Starców
odzianych w białe szaty [alby],
a na ich głowach złote wieńce.
5 A z tronu wychodzą błyskawice i głosy, i gromy,
i płonie przed tronem siedem lamp ognistych,
które są siedmiu Duchami Boga.

6 Przed tronem – niby szklane morze podobne do kryształu,
a pośrodku tronu i dokoła tronu
cztery zwierzęta, pełne oczu z przodu i z tyłu:
7 zwierzę pierwsze podobne do lwa,
Zwierzę drugie podobna do wołu,
Zwierzę trzecie mające twarz jak gdyby ludzką
i zwierzę czwarte podobne do orła w locie.
8 Cztery zwierzęta − a każde z nich ma po sześć skrzydeł
– dokoła i wewnątrz są pełne oczu,
i nie mają spoczynku mówiąc dniem i nocą:
Święty, Święty, Święty; Pan Bóg wszechmogący,
Który był i Który jest, i Który przychodzi.
9A ilekroć Istoty żywe oddadzą chwałę i cześć, i dziękczynienie
Zasiadającemu na tronie,
Żyjącemu na wieki wieków,
l0 upada dwudziestu czterech Starców przed Zasiadającym na tronie
i oddają pokłon Żyjącemu na wieki wieków,
i rzucają przed tron wieńce swe, mówiąc:
11«Godzien jesteś, Panie i Boże nasz,
odebrać chwałę i cześć, i moc,
boś Ty stworzył wszystko,
a dzięki Twej woli istniało [to] i zostało stworzone» (Ap 4,1−11).

Ten obraz liturgii niebieskiej otwiera Księgę, która jest zapisem w postaci proroctwa odnoszącego się do historii Kościoła i świata po zmartwychwstaniu Chrystusa i Zesłaniu Ducha Świętego. Chrystus jest w tej scenie arcykapłanem, centralną postacią oddającą cześć Ojcu. Na tle tej niebieskiej liturgii rozgrywają się w postaci symbolicznej kolejne proroctwa dotyczące dziejów ziemi. Przy czym nie tyle chodzi w nich o przedstawienie kolejnych wydarzeń historycznych, ile o uchwycenie istoty tego, co się na ziemi dzieje: walki pomiędzy siłami ciemności i Bożym działaniem, co się realizuje w różnych momentach historii. Po kolejnych wizjach powracamy na plan niebieskiej liturgii. Podobnie końcowa część Apokalipsy (rozdział 19.) zawiera też opis liturgii niebieskiej:

1 Potem usłyszałem jak gdyby głos donośny
wielkiego tłumu w niebie, mówiący:
«Alleluja!
Zbawienie i chwała, i moc u Boga naszego,
2 bo wyroki Jego prawdziwe są i sprawiedliwe
bo osądził Wielką Nierządnicę,
co znieprawiała nierządem swym ziemię,
i zażądał od niej poniesienia kary
za krew swoich sług».
3 I rzekli powtórnie:
«Alleluja!»
A dym jej wznosi się na wieki wieków.
4 A dwudziestu czterech Starców upadło,
i cztery zwierzęta,
i pokłon oddali Bogu zasiadającemu na tronie, mówiąc:
«Amen! Alleluja!»
5 I dobył się głos od tronu, mówiący:
«Chwalcie Boga naszego, wszyscy Jego słudzy,
którzy się Go boicie, mali i wielcy!»
6 I usłyszałem jakby głos wielkiego tłumu
i jakby głos mnogich wód,
i jakby głos potężnych gromów,
które mówiły:
«Alleluja,
bo zakrólował Pan Bóg nasz, Wszechmogący (Ap 19,1−6).

I jeszcze samo zakończenie, które jest jednym wielkim wołaniem: Maranatha:

Ja, Jezus, posłałem mojego anioła,
by wam zaświadczyć o tym, co dotyczy Kościołów.
Jam jest Odrośl i Potomstwo Dawida,
Gwiazda świecąca, poranna».
17 A Duch i Oblubienica mówią:
«Przyjdź!»
A kto słyszy, niech powie:
«Przyjdź!»
I kto odczuwa pragnienie, niech przyjdzie,
kto chce, niech wody życia darmo zaczerpnie.
18 Ja oświadczam
każdemu, kto słucha słów proroctwa tej księgi:
Jeśliby ktoś do nich cokolwiek dołożył,
Bóg mu dołoży plag zapisanych w tej księdze
19 A jeśliby ktoś odjął co ze słów księgi tego proroctwa
to Bóg odejmie mu udział w drzewie życia
i w Mieście Świętym
które są opisane w tej księdze
20 Mówi Ten, który o tym zaświadcza:
«Zaiste, przyjdę niebawem».
Amen. Przyjdź, Panie Jezu!
21 Łaska Pana Jezusa ze wszystkimi! (Ap 22,16−21).

Apokalipsa jest Księgą napisaną dla tych, którzy żyją na ziemi. Będąc ostatnią Księgą Nowego Testamentu, wskazuje ona na to, co jest najistotniejsze w naszym życiu. Pan Jezus na początku głoszenia Ewangelii głosi konieczność metanoi, przemiany serca. Polega ona na tym, że zaczynamy widzieć sens naszego życia oraz całej historii świata z perspektywy końca. Z takiej perspektywy Apokalipsa pokazuje dzieje ludzi. Odsłania ona sens wydarzeń historycznych z perspektywy liturgii niebieskiej, czyli z perspektywy eschatologicznej, z perspektywy tego, co ostatecznie pozostaje: uwielbienia Boga. Z tej perspektywy dopiero można zobaczyć sens, a tym samym prawdę, tego, co się obecnie dzieje na świecie. 

Tę perspektywę daje nam liturgia. Trzeba ją umieć przenieść na życie. Kiedy umiemy patrzeć na życie, na to, co się dzieje z perspektywy końca, to wydarzenia nabierają właściwej proporcji. Najgorsza pokusa, jaka nam grozi na co dzień, polega na tym, że aktualne wydarzenia wydają się nam najważniejsze. Kiedy jednak spojrzymy refleksyjnie w przeszłość, widzimy, że to wszystko, co wydawało się takie ważne, co pobudzało nasze emocje, nie ma dzisiaj żadnego znaczenia, a czasem nawet nie możemy sobie przypomnieć, o co właściwie wtedy chodziło? Dziś już o tym wszystkim nie pamiętamy. To pokazuje, że nie było to wcale takie ważne(!). Natomiast liturgia daje całkiem inną perspektywę: daje nam spojrzenie z perspektywy liturgii niebieskiej, z której rzeczywistość na ziemi wygląda zupełnie inaczej. Taka perspektywa daje pokój, gdyż okazuje się, że ostatecznie dobro zwycięża. Księga Apokalipsy jest księgą pocieszenia. Kiedy Pan Jezus przychodził po zmartwychwstaniu do apostołów, pozdrawiał ich słowem: Pokój wam! (Szalom). Daje nam go jedynie perspektywa zmartwychwstania i udziału w życiu samego Boga.

Włodzimierz Zatorski OSB
guest
0 Komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments