Abp Grzegorz Ryś: o. Zatorski był na służbie Słowa

W 5. rocznicę śmierci założyciela Fundacji Opcja Benedykta, o. Włodzimierza Zatorskiego, przypominamy homilie abpa Grzegorza Rysia wygłoszoną na pogrzebie o. Włodzimierza 2 stycznia 2021 r. Biskup Ryś, pamięta, że o. Zatorski był osobą, która nigdy nie celebrowała siebie, ale była na służbie Słowa.

Liturgia pogrzebowa jest zawsze szczególnym momentem lectio divina, ponieważ Bóg czyta ludzkie życie przy pomocy swojego słowa. To nie my czytamy, tylko Bóg nas czyta swoim słowem. Dziś Pan Bóg czyta tym słowem najpierw życie Ojca Włodzimierza, ale tak naprawdę chodzi o to, aby tym słowem przeczytał i nasze życie, bo Liturgia, którą przeżywamy jest dla nas. Za Ojca Włodzimierza się modlimy, ale Bóg mówi do nas i czyta nasze życie słowem, które dlatego jest mocne, wyjątkowe, ponieważ zostało zrealizowane w życiu Ojca Włodzimierza. Gdybyśmy usłyszane przed chwilą Słowo Boże czytali nie na tym pogrzebie, być może przemówiło by do nas zupełnie inaczej, być może uderzyły by nas w tych czytaniach jednak inne momenty, ale ponieważ to słowo przychodzi do nas, jakby przepuszczone przez osobę Ojca Włodzimierza, przez jego życie, wcielone w jego osobę, to czyta nas w sposób wyjątkowy.


Pierwszym kluczem, na który chciałbym zwrócić uwagę, pierwszym kluczem owej lectio divina jest słowo „trwać” będące refrenem pierwszego czytania. W różnych odmianach to słowo padło aż sześć razy w pierwszej lekcji. „Trwać” jest słowem niesłychanie benedyktyńskim. Wiemy dobrze, św. Benedykt za najgorszy rodzaj mnichów uważał mnichów włóczęgów (wagabundów). Dlatego ideałem benedyktyńskim jest trwać i zostało to wy-rażone formułą stabilitas. Myślę, że wszyscy, którzy znali Ojca Włodzimierza mieli takie poczucie stabilności w spotkaniu z nim, takiej stałości, rzeczywi-ście zakorzenienia, solidności, wierności. W pojęciu stabilitas nie chodzi tylko o wierność miejscu. Ojciec opat powiedział na początku liturgii, że Włodzimierz był zakochany w Tyńcu i wiele dla Tyńca zrobił. Dobrze wiemy, że w tej stabilitas benedyktyńskiej wcale nie idzie tylko o stałość miejsca, chodzi o coś o wiele większego, o zupełnie głębsze trwanie. I temu trwaniu Włodzimierz był wierny. To trwanie jest opisane we fragmencie Janowego Listu w dwóch wymiarach. Pierwszy, że trwa w nas to, co usłyszeliśmy, a jest to
skupienie na Słowie, uważność na słowo Boga, zatrzymanie słowa w sobie, pełna zgoda na to, żeby to słowo Boga, także słowo ostatecznie wcielone w Jezusie Chrystusie, żeby to słowo w nas mogło trwać. Na to jest potrzebna zgoda człowieka. Ostatnie rozważanie Włodka zarejestrowane na blogu Opactwa Tynieckiego, to jest słowo o tym, że człowiek musi w wolności przyjąć przychodzącego Pana. Słowo w nas chce trwać, oczekuje od nas skupienia na sobie, oczekuje medytacji. Wiemy o tym dobrze, ponieważ mówimy o rzeczach, które były bardzo bliskie Ojcu Włodzimierzowi. I temu trwaniu słowa w nas towarzyszy drugie trwanie, na które Jan zwraca uwagę, to jest trwanie namaszczenia, to znaczy trwanie Ducha Świętego. To jest takie trwanie Ducha, który w nas czyta słowo. Prawdziwa rzeczywistość wiary dokonuje się wtedy, gdy te dwa słowa trwanie i namaszczenie Ducha prawdziwie w nas się realizują, tworzą syntezę, kiedy Duch czyta nas tym słowem, które zatrzymaliśmy w sobie, to Duch nam pozwala właściwie to słowo interpretować. Prawdziwie, to znaczy w taki sposób, że to się przekłada na nasze życie. Wiemy, że Duch potrafi, kiedy jesteśmy skupieni na słowie, wydobyć w nim to, co jest niesłychanie istotne na ten moment. Nie wiem, co wam Duch po-wiedział kiedy słuchaliście tych dzisiejszych czytań, ale do mnie od rana mówi ostatnim zdaniem pierwszego czytania: „Teraz właśnie trwajcie w Nim, dzieci, abyście, gdy się zjawi mieli ufność i w dniu Jego przyjścia nie doznali wstydu” (1 J 2, 28). Obietnica zawarta w słowie Boga jest taka, że jeśli w nas dokonuje się owa stabilitas, to znaczy trwanie słowa i trwanie namaszczenia, to w dniu nawiedzenia nie będziemy zawstydzeni. Nie macie przekonania, że to słowo się na nim spełniło? Że nie jest zawstydzony w dniu nawiedzenia przez Pana? Razem z nim mamy taką ufność, zbudowaną właśnie na jego trwaniu.


Przechodząc do Ewangelii chciałbym zwrócić uwagę jeszcze na dwa klucze. Pierwszy z nich jest jakby kontynuacją tego uprzedniego. Mianowicie, w Ewangelii spotykamy dzisiaj Jana Chrzciciela. Można przeczytać życie Ojca Włodzimierza odbite w tym lustrze, jakim jest osoba Jana Chrzciciela. Kto ty jesteś? Jam głos, jam głos. Wiemy dobrze, bo wyjaśnia nam to św. Augustyn, że głos jest na służbie słowa. Rzeczywiście na służbie, to znaczy głos może zamilknąć, a słowo zostaje w nas, to które głos przeniósł przez nasze uszy do naszego wnętrza. Głos jest na służbie słowa. Pewnie słowu najbardziej służy ten kto, jak mówiliśmy przy pierwszym czytaniu, sam ma to doświadczenie, jak zatrzymane w sobie słowo cię zmienia i przekształca, jak sprawia, że stajesz się kimś, albo jeszcze lepiej z kimś, z Ojcem i Synem jak mówił Jan w pierwszym czytaniu. Jak masz to doświadczenie, to tym bardziej chcesz służyć słowu. Ojciec Włodzimierz był człowiekiem wielkiej wiary w słowo, służył słowu, przepowiadał słowo, zapisywał słowo, był autorem książek, wystąpień, konferencji. Dobrze wiecie, był dyrektorem wydawnictwa, to inny wymiar służby słowu. Ale dzisiaj jeszcze tak myślałem w sposób szczególny o jego służbie słowu, sprzed czasów benedyktyńskich, kiedy został wsadzony do więzienia na pół roku za to, że przemycał słowo, wolne słowo z zagranicy do Polski. Ktoś powie, to nie była święta literatura. Pisma Andersa czy Miłosza to nie jest Pismo Święte. Ale benedyktyni byli też zawsze w służbie ludzkiego słowa. Gdyby oni nie byli w służbie ludzkiego słowa, jaka by dzisiaj była europejska cywilizacja? Co my byśmy wiedzieli bez tych benedyktynów, którzy przepisywali księgi? Jaka by była ta nasza cywilizacja? Wiara w słowo, w moc słowa jest dzisiaj coraz mniej oczywista. To przekonanie ile dziś słowo waży, nie tylko Boże Słowo, ale każde uczciwe ludzkie słowo jest też w jakimś sensie Bożym Słowem. Franciszek z Asyżu, który był wychowany przez benedyktynów w Subiaco kazał swoim braciom podnosić z ziemi każdy potargany tekst, i wcale nie święte księgi, jakikolwiek tekst, skoro na nim były tylko litery. Każdy tekst uważał za ważny, dlatego nie wolno było go zniszczyć. Włodek poszedł do więzienia za literaturę, która nie była świętym tekstem, ale była ważnym tekstem ludzkim. Była bardzo mocnym narzędziem. Słowo jest mocniejsze niż armaty, niż działa, niż więzienia. Ta jego miłość do słowa dziś bardzo wiele nam mówi. Zresztą w potrzebie odpowiedzialności za słowo, jak zadbać o to aby słowo, które dociera do innych było dobre, wartościowe, żeby dawało życie, żeby nie zabijało, żeby nie obrażało, żeby nie poniewierało. Słowem można człowiekowi przynieść wolność, można go zniewalać, można nim manipulować, słowem można człowieka zbudzić do życia, słowem można człowieka zabić. Słowo ma swoją wielką siłę. Jan, Włodzimierz byli na służbie słowa. I znów to jest takie słowo, które nas czyta, co my z tego rozumiemy, ile w nas jest tej wiary w moc słowa, ile w nas jest też tej umiejętności posługi słowu. I tak właściwie płynnie przechodzimy do trzeciego klucza. To jest ten klucz, który zawsze się pojawia kiedy patrzymy na Jana Chrzciciela, to jest klucz, którego nie sposób zamknąć innym słowem jak pokora. „Ja chrzczę wodą. Pośród was stoi Ten, któremu ja nie jestem godzien zawiązać rzemyka u Jego sandała” (J 1, 26-27). „Kto ty jesteś? Czy jesteś Eliaszem? Nie jestem. Czy jesteś prorokiem? Nie jestem” ( J 1, 19-21). Tak zdecydowanie odpowiada tylko człowiek, który wie, że nie o to chodzi. To nie jest żadne pytanie kto ty jesteś? Pytaniem jest: kim jest Jezus? I to jest pytanie, które warto zadawać nad Jordanem, nie kim jest Jan, ale kim jest Jezus? Słyszeliśmy na początku, że to jest świadectwo Jana, świadectwo dane Mesjaszowi daje ten, kto pokazuje, że sam nim nie jest. Sam nie jest Mesjaszem. Jesteśmy w gronie ludzi, którzy znali Włodzimierza. Mieliście poczucie kiedykolwiek, że celebruje siebie? Mieliście kiedykolwiek poczucie, że mówi o sobie? Myślę, żaden przypadek, to Bóg wybiera czas, Bóg wybiera czas także tego pogrzebu, i Bóg czyta życie Włodka osobą Jana Chrzciciela. Taki właśnie Włodzimierz był: żadnej celebracji siebie. Ciekawe ilu ludziom on powiedział, że siedział w więzieniu? Jedyne sensowne pytanie w jego życiu, i które stawiał tylu ludziom, tylu ludziom, których prowadził to było pytanie: kim jest Jezus Chrystus? I to jest pytanie, które zamyka tą naszą refleksję. Kto zna Syna, ten ma Ojca. Nie chodzi o to, że masz wiedzę, chodzi o to, że masz Ojca i o życie, o relacje, o spotkanie, o obecność Boga, o wzrost komunii z Nim. Znasz Syna, masz Ojca. Panu Bogu dziękujemy za to życie i Panu Bogu dziękujemy za to słowo, którym nas czyta, i którym, także dzięki Ojcu Włodzimierzowi, kolejny raz mówi nam o tym, co w życiu jest naprawdę ważne.

O. Włodzimierz Zatorski zmarł 28 grudnia 2020 r.

Zespół Fundacji
guest
0 Komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments